W ciszy napiętej, w echa słów ostro kroczących, Dwoje kochanków, w burzy uczuć skrycie płonących, Oczy błyskają gniewem, serca w rytmie szybkim biją, W słowach goryczy, miłość chwilowo zanika. Słowa niczym ostrza, tną, ranią bez opamiętania, Chwile namiętności, teraz w cieniu rozpaczania, W sercach zawierucha, w myślach burza niezgody, Ale czy to koniec? Czy to kres ich dwóch dróg? Przez chwilę ból i żal zakłócają harmonię, Niejasne przyczyny, niezgoda, dumy złośliwość, Ale w głębi serc, gdzie miłość wiecznie płonie, Cicha iskra nadziei wciąż się tli, wciąż walczy, nie tonie. Po burzy nadchodzi cisza, po kłótni refleksja, W sercach ranionych zaczyna krążyć pytanie, Czy warto tracić to, co budowali z pasją? Czy jedna chwila może zniszczyć wieczną miłość? W końcu, po ciszy, może nadejdzie przebaczenie, Zrozumienie, że miłość większa niż duma i gniew, W słowach przeprosin, w cichym spojrzeniu, Kochankowie znajdą drogę do siebie z powrotem.